Monika i Paweł | sesja poślubna w pilskim hotelu Arche

Każdy fotograf ślubny (i nie tylko!) zna to uczucie, kiedy podejmuje się wyzwania, które wykracza poza strefę komfortu. Dla mnie takim momentem była sesja poślubna, która miała miejsce w… miejskim hotelu. To była moja pierwsza sesja w takim nietypowym dla mnie miejscu, a przed rozpoczęciem samej sesji czułam ogromny stres. Z jednej strony byłam podekscytowana nowym doświadczeniem, ale z drugiej, pełna obaw, czy podołam temu zadaniu – zarówno wyzwaniom, które wiązały się z przestrzenią, jak i oczekiwaniom mojej Pary Młodej – Moniki i Pawła.

Hotel Arche, bo to właśnie w nim wykonaliśmy tę sesję to miejsce, które na pierwszy rzut oka nie kojarzy się z romantycznym klimatem sesji ślubnej. Wysokie, surowe ściany, nowoczesne wnętrza, duże okna, w których odbijały się światła miasta – to wszystko stanowiło wyzwanie, zwłaszcza że nie miałam jeszcze okazji pracować w takim środowisku. To miejsce wymagało ode mnie pomyślenia o sesji w zupełnie inny sposób. Musiałam dostosować się do przestrzeni, jej ograniczeń, ale także wykorzystać ją na maksimum, by uzyskać jak najlepsze efekty.

Podczas tej sesji sięgnęłam po techniki, które dotąd budziły we mnie obawy. Chciałam spróbować czegoś nowego – bardziej kreatywnego, niekonwencjonalnego. Z jednej strony miałam strach przed tym, czy te techniki się sprawdzą, z drugiej strony wiedziałam, że muszę zaryzykować, jeśli naprawdę chcę dostarczyć coś wyjątkowego. I jak się okazało – strach ma wielkie oczy. To, czego się bałam, okazało się nie tylko możliwe do zrealizowania, ale także dało naprawdę świetne rezultaty.

Niezwykle cenne okazało się także zaufanie Moniki i Pawła. W końcu to oni po raz pierwszy powierzyli mi swoją wizję, a ja, z każdą minutą sesji, czułam, jak to zaufanie mnie napędza. Ich otwartość i gotowość do współpracy dodawały mi skrzydeł. Mimo moich początkowych obaw, poczułam, że mogę zrealizować najlepsze ujęcia w swoim życiu – zarówno dla nich, jak i dla siebie samej. Sesja stała się dla mnie nie tylko wyzwaniem zawodowym, ale także wewnętrzną lekcją pokonywania swoich lęków i otwierania się na nowe możliwości.

Patrząc na efekty tej sesji, czuję ogromną dumę. Nie tylko ze względu na piękne zdjęcia, które udało mi się uchwycić, ale także dlatego, że udało mi się pokonać swoje własne ograniczenia. Czasami warto zaryzykować, bo to właśnie te momenty, kiedy wychodzimy poza swoją strefę komfortu, mogą prowadzić do prawdziwego rozwoju. A zaufanie Moniki i Pawła było dla mnie najlepszą motywacją do tego, by pokazać, co naprawdę potrafię.

Ta sesja nauczyła mnie, że w fotografii, tak jak w życiu, najważniejsze jest nie tylko dążenie do perfekcji, ale również otwartość na nowe wyzwania. A gdy obdarzy nas ktoś takim zaufaniem, nie ma rzeczy niemożliwych 🙂

Dodaj komentarz